Historia mojej emigracji
Historia mojej emigracji
Historia mojej emigracji to fabuła co najmniej na książkę.
Albo i nawet niezły film 🙈.
Swoimi emigracyjnymi przygodami i doświadczeniami śmiało mogłabym “obdarować” co najmniej kilka innych osób 🤭.
W tym wpisie uchylam przed Tobą drzwi do mojego emigracyjnego Francuskiego Świata 🇫🇷🔥🇫🇷
***
Jak to się stało, że przeprowadziłam się na południe Francji 🕵️♂️?
Jak to zrobiłam, że zamieszkałam u boku mitycznego żandarma, w legendarnym
Saint Tropez 👮🕵️♂️?
Zupełnie sama, bez wygranej w Lotto i bez znajomości 🕵️♂️?
Zapraszam Cię do lektury.
“Jak Ty to zrobiłaś?”
“Jak to się stało, że zamieszkałaś w Saint Tropez?”
To od wielu lat najczęściej zadawane mi pytania.
Zarówno przez znajomych, jak i przez turystów, których spotykam w miasteczku.
Dlatego też, po wielu latach, postaram się na te pytania w końcu odpowiedzieć.
***
Od prawie dziesięciu lat odbywam wspaniałą podróż.
To niekończąca się podróż zwana EMIGRACJĄ, która z czasem przestała być dla mnie tylko życiem na obczyźnie.
Stała się moim francuskim domem.
Od prawie 10 lat mieszkam i pracuję na południu Francji, w legendarnym Saint Tropez.
Nie jest to tylko podróż w sensie geograficznym.
To nie tylko fizyczna przeprowadzka do innego kraju i życie w bajkowych okolicznościach przyrody.
To przede wszystkim niesamowita i emocjonalna podróż w głąb siebie.
Oh là là!
I to bez względu na to, czy tego chcesz czy nie.
Ta podróż to doświadczanie różnych, czasami skrajnych emocji, swoich możliwości, ale przede wszystkim granic wytrzymałości i cierpliwości.
To również podróż pozwalająca doświadczać zaskakujących i jakże pozytywnych niespodzianek oraz okazji, które przynosi emigracyjne życie.
Wbrew atmosferze sainttropezkiego bogactwa, blichtru i luksusu, paradoksalnie to również podróż, która uczy niesamowitej pokory.
Wobec emigracyjnej codzienności, nowego życia i otaczającego świata.
Francuskiego świata.
To także podróż, która ma różne oblicza.
Czasami piękne, a czasami bardzo trudne.
Zdarza się, że emigracja podsuwa niełatwe do przerobienia lekcje i wystawia na niejedną próbę.
W konsekwencji testuje granice możliwości i wytrzymałości, hartując charakter jak stal.
Jak to się stało, że mieszkam w Saint Tropez?
Zanim Ci o tym opowiem, zapraszam Cię do mojego prywatnego “bolida”.
To mój Francuski Wehikuł Czasu, który przeniesie nas ponad 20 lat wstecz.
Rozsiądź się w nim wygodnie i zapnij mocno pasy.
3…2…1…STARTUJEMY 🚀!
20 lat minęło jak jeden dzień
To było upalne lato 2003 roku.
Wówczas po raz pierwszy trafiłam na Lazurowe Wybrzeże.
Nie był to mój pierwszy pobyt we Francji, ale to właśnie wtedy po raz pierwszy trafiłam na południe, na Lazurowe Wybrzeże.
Wylądowałam w tym miejscu przez “przypadek”, bo wówczas miałam być w Paryżu.
Wtedy nie byłam tego świadoma, dzisiaj to już wiem.
W życiu nie ma przypadków.
Jest “tylko” PRZEZNACZENIE.
To właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczyłam piękne południe Francji i jego wspaniałe bogactwo.
Krystalicznie czyste niebo, palące słońce i całą paletę prowansalskich kolorów.
Niezliczoną ilość odcieni błękitu morza i cudowną atmosferę południa Francji.
Moje podniebienie i wszystkie kubki smakowe były zachwycone przepyszną i zdrową kuchnią.
Chłonęłam wszystko każdym możliwym zmysłem.
To wtedy w mojej głowie narodziło się MARZENIE.
Poczułam, że właśnie tutaj chciałabym kiedyś zamieszkać.
Tylko wówczas nie miałam zielonego pojęcia, jak u licha mam to zrobić!
Piękne południe Francji oczarowało mnie tak bardzo, że z przyjemnością wracałam tu wielokrotnie jako wakacyjna turystka.
Mijały kolejne lata, moje życie toczyło się swoim dotychczasowym rytmem.
W międzyczasie, w życiu zawodowym pokonywałam kolejne szczeble kariery.
Wysokie stanowiska, które wówczas zajmowałam, zepchnęły moje marzenia do ciemnej szuflady.
Czego mogłam chcieć więcej?!
Miałam bardzo fajne i przyjemne życie, które – nie ukrywam – bardzo, bardzo lubiłam.
Było to życie niezwykle ułożone, stabilne i przede wszystkim wygodne.
Takie warszawskie c’est la vie 😉.
Aż tu nagle …
Zostałam bez pracy 🙈!
Moja umowa na czas nieokreślony, jak mi się wówczas wydawało, zapewniająca stabilizację i bezpieczeństwo, dziwnie “wygasła” 🤷♂️.
Zostałam bez zatrudnienia, a co za tym idzie – bez dochodów.
Bez dochodów nie tylko na bieżące życie, ale i na spłatę dużego kredytu za moje warszawskie mieszkanie w pięknej, zielonej okolicy.
Wówczas miałam wrażenie, że Los właśnie solidnie sobie ze mnie zadrwił i kopnął mnie w przysłowiowe cztery litery.
Niczym z katapulty wyrzucił mnie z wygodnej kanapy i ciepłych kapci.
W tym czasie moją głowę przeszywał na wylot ogrom pytań bez odpowiedzi i same wątpliwości.
Co dalej?
Jak mam sobie z tym poradzić?
W jaki sposób stawić czoła tej sytuacji?
Problemy są dobre.
Stwarzają nowe możliwości i w konsekwencji dają szansę na rozwój.
Niczym przyczajony tygrys, mentalnie od dawna chciałam konkretnej zmiany w swoim wygodnym i ułożonym życiu.
Jednakże zawsze znajdowałam setki wymówek!
Wredne małpy siedzące w mojej głowie i wstrętni sabotażyści, klepali mnie “przyjacielsko” po ramieniu mówiąc, że “jeszcze nie czas” i że “to nie dla mnie”.
Podświadomie czekałam na jakiś znak, sygnał od Losu, aby w końcu zrobić to, o czym od dawna marzyłam.
No i pewnego dnia, w takich okolicznościach ten „znak” właśnie nadszedł 🙈.
Z delikatnością kija bejsbolowego owy “znak” trzepnął mnie właśnie w głowę, śmiejąc się do rozpuku i krzycząc prosto w moją przerażoną twarz:
“Czekałaś na mnie, więc oto jestem! A teraz to już sobie radź!”
Cóż było zatem robić !
Miałam dwa wyjścia: łatwiejsze, czyli poszukać po prostu innej pracy, albo to drugie, trudniejsze …
Jeśli mnie choć trochę znasz, to pewnie już się domyślasz, które z nich wybrałam 😉.
O wielkich zmianach decydują często małe epizody: jedna książka, jedno spotkanie, jedna decyzja….
Okazało się, że był to jedynie wierzchołek góry lodowej i zaledwie początek moich przygód.
Bo przecież nieszczęścia lubią chodzić parami.
Dokładnie w tym samym czasie okazało się, że dopadły mnie spore problemy zdrowotne.
Towarzyszyły im pielgrzymki od lekarza do lekarza, dziesiątki badań i liczne wizyty w szpitalach.
Jakby ktoś w moim życiu nacisnął przycisk z napisem “STOP”, mówiąc: “hola, hola, dalej teraz już nigdzie nie pójdziesz!”
Siłą rzeczy i absolutnie wbrew mojej woli, na 8 dłuuuuugich miesięcy życie mnie zupełnie zatrzymało.
Miałam sporo wolnego czasu i właśnie wtedy ONE do mnie wróciły.
Moje MARZENIA 🔥💫🚀.
Odrodziły się niczym Feniks z popiołów i z siłą buldożera bez pardonu wkroczyły na nowo do mojego życia.
Postanowiłam!
Czasami jedne drzwi zatrzaskują się przed nami z takim hukiem, że nie słyszymy cichego skrzypnięcia innych, które właśnie się uchylają.
Zrozumiałam, że to TEN moment.
Idealnie nieidealny, bo przecież idealny moment nie istnieje i nigdy nie nadejdzie.
To był ten moment, aby spróbować przekuć moje dotychczasowe marzenia w konkretne plany.
Postanowiłam spróbować swoich sił na południu Francji.
Dokładnie sprecyzowałam obszar moich poszukiwań (środowisko administracyjno – prawne) i rozesłałam swoje CV do kilku kancelarii prawnych w regionie.
Po pewnym czasie otrzymałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną z Saint Tropez!
Pojechałam i ku swojemu zaskoczeniu, dostałam pracę w kancelarii notarialnej w miasteczku żandarma.
Czasami życie odwraca się do góry nogami, abyśmy mogli spojrzeć na nie z innej perspektywy.
Trzy tygodnie później postawiłam wszystko na jedną kartę.
Z dwoma reklamówkami antybiotyków (byłam w trakcie leczenia), biletem w jedną stronę, duszą na ramieniu i sercem w gardle, zostawiłam moje dotychczasowe życie, aby budować je na nowo.
Zupełnie od zera, na emigracji, na pięknym południu Francji.
Mimo różnych przygód i doświadczeń nigdy nie żałowałam podjętej decyzji.
Obecnie pracuję 3 minuty od mitycznej żandarmerii:
Jak obecnie wygląda moje życie?
Uciekłam z Matrixa pracoholizmu i przestałam żyć na autopilocie.
I jest mi z tym bardzo, bardzo dobrze 😍!
Dzisiaj żyję zupełnie inaczej.
Moje emigracyjne życie jest idealnie nieidealnie oraz bardzo zwyczajne w całej swojej niezwykłości.
Wspominałam już kiedyś o tym w tym wpisie:
W końcu przestałam się wszędzie spieszyć.
Przez większa część roku (poza sezonem wakacyjnym) pracuję na własnych zasadach i w preferowanych przeze mnie godzinach.
Zgodnie z moimi oczekiwaniami, wartościami i priorytetami.
Zupełnie naturalnie “wsiąkłam” w moje nowe francuskie życie i lokalną społeczność.
Zgodnie z francuską tradycją rytm mojego dnia wyznaczają pory posiłków.
Pisałam o tym tutaj:
https://francuskiswiat.pl/slimak-na-widelcu-czyli-podano-do-stolu/
Zamiast wszędzie się spieszyć, nauczyłam się celebrować życie.
Mam dużo większy luz do wszystkiego i dużo częściej się uśmiecham.
Od kiedy zamieszkałam w Saint Tropez, zyskałam spokój.
Oczywiście poza sezonem letnim, bo wówczas miasteczko żandarma jest odwiedzane przez tysiące turystów.
Spokojne życie pozwoliło mi się wyciszyć i nabrać dystansu do wcześniejszego, zwariowanego trybu życia.
Na swojej emigracyjnej drodze, spotykam wielu wspaniałych, ale także trudnych ludzi, którzy kształtują mój charakter oraz światopogląd w różnych aspektach.
To historia mojej emigracji opowiedziana w baaaaaaaardzo wielkim skrócie.
Jest ona dowodem na to, że każda “wielka katastrofa” może okazać się wspaniałym prezentem od Losu w przebraniu, za który z czasem będzie się bardzo wdzięcznym.
No więc dobrze, w takim razie jak ja to zrobiłam???
Teraz uważaj, bo właśnie zdradzę Ci największy sekret i najbardziej skrywaną tajemnicę 🙊🔥🙊!
Otóż, zrobiłam to zupełnie sama i krok po kroku.
Bez żadnych kontaktów, znajomości, bez pieniędzy, w dodatku z przewlekłą chorobą w pakiecie.
Zrobiłam to własnymi siłami i możliwościami.
Metodą prób i błędów oraz własnych, emigracyjnych doświadczeń.
Tych pięknych i wspaniałych, ale także i tych trudnych oraz wymagających do szpiku kości…
Dzisiaj z perspektywy czasu wiem jedno.
Warto słuchać swojego serca, intuicji i realizować WŁASNE marzenia.
Bo tylko wtedy, człowiek może być tak naprawdę spełniony i szczęśliwy.
Prawie 10 lat temu, zupełnie sama, bez pieniędzy, bez żadnych kontaktów i znajomości, z przewlekłą chorobą w pakiecie, krok po kroku stworzyłam sobie życie marzeń pod francuskimi palmami.
Wspaniałe, dobre i jakże wartościowe życie ❤️.
Życie, o którym kiedyś nawet nie śniłam i którego nie zamieniłabym na żadne inne ❤️.
Za żadne pieniądze ❤️.
A czy Ty masz odwagę, by MARZYĆ?
***
Dziękuję Ci, że towarzyszyłeś mi w mojej emigracyjnej wędrówce ☺️.
To ogromna radość i satysfakcja, że po prawie 10 latach spędzonych na emigracji, mogę się z Tobą podzielić moim francuskim doświadczeniem ❤️.
Jeśli uznasz ten wpis za interesujący, inspirujący i wartościowy, będzie mi miło, jeśli zechcesz mi zostawić komentarz lub “lajka” ❤️😍❤️.
Z góry dziękuję ☺️.
Jeśli i Ty skrycie marzysz o życiu pod palmami, ale nie wiesz, od czego zacząć i jak to wszystko “ogarnąć”, to zapraszam Cię tutaj 😉:
“Akcja – EMIGRACJA! Czyli jak zamieszkać na pięknym południu Francji. Poradnik Emigranta”
to „pigułka” praktycznej wiedzy o istotnych aspektach emigracji na południu Francji.
Znajdziesz w nim unikatowe i praktyczne porady, sugestie oraz wskazówki prosto z prawdziwego francuskiego życia.
UWAGA!
Do 28 PAŹDZIERNIKA całą tę wiedzę możesz mieć za 99 zł zamiast 129 zł!
[…] https://francuskiswiat.pl/historia-mojej-emigracji/ […]